
Postanowienia konferencji klimatycznej z Doha były korzystne dla Polski gdyż pozwalają one na handel nadwyżkami praw do emisji gazów cieplarnianych. Radość naszego Ministerstwa Środowiska popsuły jednak pomysły Komisji Europejskiej. Chce ona sztucznie zmniejszyć ilość uprawnień do emisji.
W czasie negocjacji na konferencji klimatycznej w Doha Polska walczyła o możliwość handlu zgromadzonymi do tej pory uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. Na konferencji postanowiono, że sygnatariusze Protokołu z Kioto będą mieli taką możliwość. Do tej pory Polska na handlu prawami do emisji zarobiła 780 mln zł. Warszawa chce utrzymania systemu handlu uprawnieniami do emisji w obecnej formie. Komisja Europejska chce go jednak zmienić. Unijni urzędnicy wskazują, że zgodnie z wyliczeniami KE nadwyżka uprawnień na koniec 2011 r. wyniosła 955 mln ton dwutlenku węgla. To z kolei przekłada się na duży spadek cen, a tym samym nie pobudza popytu na niskoemisyjne zielone technologie. Tymczasem taki miał być cel handlu prawami do emisji.
W zaistniałej sytuacji KE zaproponowała wprowadzenie mechanizmu tzw. backloading. Ma on zmniejszyć ilość uprawnień emisyjnych dostępnych na rynku i podbić tym samym ich ceny. Pomysł zakłada, że w latach 2013-2015 wycofane zostanie z rynku odpowiednio 400, 300 i 200 milionów uprawnień, które następnie zostaną zwrócone w latach 2019-2020 w liczbie 300 i 600 milionów. Te propozycje nie podobają się naszemu Ministerstwu Środowiska. – Mamy do propozycji legislacyjnej Komisji dużą rezerwę, bo nie uwzględnia całej złożoności różnych sytuacji poszczególnych państw. Strukturalnie ta propozycja narusza albo może naruszyć interesy krajów, które mają specjalne uprawnienia w ramach ETS-u. Mówię tutaj o derogacji dla elektroenergetyki, która polega na możliwości przydzielania darmowych uprawnień dla przedsiębiorstw w zamian za program inwestycyjny. Nie wiadomo, jak te dwa przepisy mają razem funkcjonować, więc jest kilka podstawowych elementów, które należałoby przedyskutować – mówił Agencji Newseria minister Marcin Korolec. W ramach mechanizmu derogacji niektóre elektrownie i elektrociepłownie zostaną zwolnione z obowiązku zakupu części uprawnień emisyjnych. Polska ze swej puli praw przeznaczy część z nich (ok. 400 milionów) na modernizacje instalacji energetycznych, które zostały zaakceptowane prze KE.
Według polskich wyliczeń na wprowadzeniu tzw. backloadingu nasz kraj straciłby do 2020r. ponad miliard euro. Dużo straciłby również Czechy (ok. 375 mln euro) i Rumunia (ok. 206 mln euro). Na propozycjach KE zyskują jednak duże europejskie gospodarki, zwłaszcza Niemcy (ok. 457 mln euro), Wielka Brytania (ok. 238 mln euro) i Włochy (ok. 220 mln euro).
(Bar)
Kategoria wiadomości:
Z życia branży
- Źródło:
- newseria.pl

Komentarze (0)
Czytaj także
-
Zaopatrzenie biogazowni – najważniejsze informacje!
W Europie Zachodniej biogazownie wyrastają jak grzyby po deszczu. Są szczególnie popularne w Niemczech oraz Austrii. Coraz większym...
-
Schneider Electric przedstawia technologiczne trendy na 2022 r.
Rozwój gospodarki opartej na danych i wzrost znaczenia chmury obliczeniowej, a więc i roli centrów danych, na nowo kształtuje krajobraz...
-
-
-
-