Reklama: Chcesz umieścić tutaj reklamę? Zapraszamy do kontaktu »
ABIS R&D
Powrót do listy artykułów Aktualizowany: 2013-02-11
Za kulisami negocjacji klimatycznych

Artur Wieczorek jest trenerem i konsultantem społecznym
Artur Wieczorek jest trenerem i konsultantem społecznym

„W tym roku Polska - jako gospodarz szczytu klimatycznego - znajdzie się w trudnej sytuacji, jako że jej rola będzie podwójna: musimy być w stanie nie tylko reprezentować Polskie interesy, ale także pokazać się jako lider, który potrafi mediować między stanowiskami różnych państw" - przewiduje Artur Wieczorek, obserwator grudniowej konferencji klimatycznej ONZ w Doha.

 

Brałeś udział w programie „Adoptuj negocjatora" podczas szczytu klimatycznego ONZ w Doha - możesz krótko opisać, na czym polegał ten program i czym się w jego ramach zajmowałeś?

Program jest elementem działań Global Campaign for Climate Action (GCCA), międzynarodowej organizacji, której aktywność skupia się na prowadzeniu kampanii społecznych i informowaniu opinii publicznej na temat problematyki globalnego ocieplenia za pomocą mediów społecznościowych. Negocjacje klimatyczne są dosyć zawiłym i nieprzejrzystym procesem i, mimo że uczestniczą w nim tysiące obserwatorów społecznych, społeczeństwo w rzeczywistości ma do nich niewielki dostęp. Wiele decyzji podejmowanych jest za zamkniętymi drzwiami, a wiele już dawno zostało podjętych w stolicach państw, z których przyjechali negocjatorzy. A przecież od wyników tych rozmów będzie zależeć przyszłość planety. Dlatego naszym zadaniem było obserwowanie tego procesu i przybliżanie go szerszej publiczności za pomocą mediów społecznościowych.

Komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard oświadczyła po szczycie: „W Dausze przekroczyliśmy most ze starego do nowego systemu klimatycznego. Teraz jesteśmy na drodze do globalnej umowy w 2015 roku". Czy rzeczywiście porozumienia w sprawie drugiego okresu rozliczeniowego można postrzegać jako przełomowe?

Connie Hedegaard nie raz już ogłaszała hurraoptymistyczne deklaracje. To chyba jest tak, że z racji pełnionej funkcji musi to robić. Większym przełomem niż Dauha była konferencja w Durbanie w 2011 roku, na której państwa zobowiązały się, że wynegocjują globalne porozumienie do 2015 roku i wejdzie ono w życie w roku 2020. Do niego jednak jeszcze długa droga i nikt nie spodziewa się szybkiego przełomu - wiadomo, że wcześniej niż w 2015 roku nowego porozumienia nie będzie. Co jednak nie oznacza, że na pewno uda się je osiągnąć w 2015. Szanse na to wcale nie są bardzo duże i może się okazać, że - podobnie jak w Kopenhadze w 2009 roku - konferencja klimatyczna w Paryżu w roku 2015 będzie porażką. Jeśli konferencja w Dausze nie została określona klęską, to tylko dlatego, że nikt nie spodziewał się po niej przełomu.

Czyli błędem byłoby określanie zakończonej w grudniu konferencji mianem sukcesu?

Jedynym namacalnym sukcesem szczytu w Dausze jest fakt, że osiągnięto zgodę co do drugiego okresu rozliczeniowego protokołu z Kioto (pierwszy okres rozliczeniowy wygasł z końcem 2012 roku). Udało się osiągnąć kompromis w kwestii przeniesienia niewykorzystanych limitów emisji CO2 (tzw. AAUsów) z pierwszego (2006-2012) na drugi (2013-2019) okres rozliczeniowy Protokołu z Kioto. Pomimo iż w porównaniu z negocjowanym nowym porozumieniem (które wejdzie w życie od 2020 roku) była to kwestia o niewielkim znaczeniu, jest ona kluczowa właśnie dla drugiego okresu rozliczeniowego.

Temat wywołał olbrzymie napięcia i do ostatnich godzin uzgadniano zapisy traktatu. W końcu kraje UE osiągnęły kompromis, zgodnie z którym kraje, które mają nadwyżki emisji (liczone w tzw. jednostkach AAU) i przystąpią do drugiego okresu rozliczeniowego (w tym Polska) przeniosą je na kolejne okresy rozliczeniowe i będą je bez ograniczeń mogły wykorzystać wewnętrznie, ale ich sprzedaż będzie obwarowana pewnymi zasadami – żaden z krajów kupujących nie będzie mógł od krajów sprzedających nabyć więcej niż 2% limitów. Ponadto kraje które mogłyby nabyć te emisję zadeklarowały już teraz, że nie będą ich kupować (te deklaracje nie są jednak wiążące).

Do drugiego okresu rozliczeniowego nie przystąpiło jednak wielu istotnych sygnatariuszy z pierwszego okresu: Kanada, Japonia, Rosja i Nowa Zelandia – co pozostawia w Kioto w zasadzie tylko kraje europejskie i Australię i stawia sensowność podpisywania drugiego okresu rozliczeniowego pod znakiem zapytania, zwłaszcza, że w procesie już wcześniej nie brały udziału kraje takie jak Chiny czy Indie ale też USA. Po co podpisywać dokument, który będzie obowiązywał tylko kraje odpowiedzialne za kilkanaście procent światowych emisji? Nawet gdyby kraje te ograniczyły swoje emisje o 100%, nie powstrzyma to globalnego ocieplenia.

 Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project
Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project

Czy możesz wyjaśnić, czemu Polskiej delegacji tak bardzo zależało na przeniesieniu jednostek AAU na drugi okres rozliczeniowy? I jak się ma do ustaleń z Dauszy plan wprowadzenia przez Komisję Europejską mechanizmu tzw. backloadingu, tzn. wycofania z rynku części nadwyżek w najbliższych 3 latach, by zwrócić je w latach 2019-2020?

Wiele osób myli dwa systemy handlu emisjami, które nie mają ze sobą nic wspólnego: Unijny i ONZowski. Mechanizm backloadingu tyczy się Europejskiego Systemu Handlu Emisjami, który obowiązuje tylko w Unii Europejskiej. System ONZ wynikający z protokołu z Kioto jest mniej ambitny od unijnego i dużo bardziej wolontaryjny (można się wycofać ze złożonych zobowiązań bez żadnych konsekwencji – tak zrobiła np. Kanada w 2011 r.).

Jeśli chodzi o rokowania w Dauha, wielu państwom Europy Wschodniej, zwłaszcza Polsce, zależało na przeniesieniu jednostek AAU na drugi okres rozliczeniowy, gdyż posiadają olbrzymie niewykorzystane nadwyżki przyznanych im limitów emisji CO2, które mogłyby sprzedać innym krajom. Nadwyżki uzyskano nie w wyniku celowej redukcji emisji, ale w efekcie transformacji gospodarczej po upadku komunizmu, prywatyzacji i restrukturyzacji przemysłu na początku lat '90. Kiedy podpisując protokół z Kioto w 1997 roku Polska zobowiązała się do redukcji emisji o 6% w stosunku do roku 1988, nasze emisje już były zmniejszone o ok. 30%.

Problem w tym, że tak wielkie nadwyżki de facto unieważniają skuteczność protokołu - państwa nie będą miały motywacji do redukcji emisji, skoro dodatkowych limitów będzie na rynku mnóstwo, a zatem będzie je można kupić za bezcen. Większość krajów Unii i Komisja Europejska nie chciały zgodzić się na przeniesienie nadwyżek na kolejny okres rozliczeniowy, kraje Europy Wschodniej, którym przewodziła Polska, chciały ten zapis utrzymać.

Polska znajduje się w szczególnie trudnej sytuacji, ponieważ 90% naszej energii pochodzi z węgla, który jest najbrudniejszym źródłem energii. Niemcom, które swoją energię czerpią głównie ze źródeł odnawialnych, czy Francji, która ją czerpie z atomu, ograniczanie emisji przychodzi dużo łatwiej i spotyka się z mniejszym sprzeciwem społecznym. Dlatego Polska w całej Unii Europejskiej znana jest jako enfant terrible wszelkich negocjacji klimatycznych, który stanowczo wetuje ambitne plany redukcji emisji. Nie inaczej było w Dausze.

Czy tylko postawa krajów Europy Wschodniej utrudniała zawarcie porozumienia?

Niekoniecznie - jeśli chodzi o wynik negocjacji - to, niestety, zazwyczaj są one okupione bardzo trudnymi kompromisami i nikt nie jest tak naprawdę zadowolony. Po pierwsze, na zmianach klimatycznych stracimy wszyscy, a najbardziej kraje rozwijające się, i im dłużej będziemy odwlekać wiążące globalne porozumienie dotyczące redukcji emisji, tym te straty będą bardziej dotkliwe. Przywódcy państw zdają sobie z tego sprawę, ale przejście na gospodarkę niskoemisyjną też kosztuje (obniżenie konkurencyjności, wyższe koszty technologiczne, etc.). Dlatego każdy negocjuje tak, aby te koszty poniósł ktoś inny. Niestety, jeśli dalej będziemy troszczyć się głównie o indywidualne interesy poszczególnych państw, wszyscy przegramy, tzn. wszyscy stracimy na globalnym ociepleniu więcej, niż wyniosłyby globalne koszty jego uniknięcia.

 Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project
Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project

 Jakie jeszcze decyzje podjęte podczas zeszłorocznego szczytu zasługują na uwagę?

Warto odnotować, że podczas konferencji kilka państw, na czele z Wielką Brytanią, ogłosiło, że przekaże znaczne sumy na Zielony Fundusz Klimatyczny (Green Climate Fund - instytucja ustanowiona podczas konferencji klimatycznej w 2010 roku do wspierania walki ze zmianami klimatu i ich efektami), który docelowo w roku 2020 ma dysponować 100 miliardami dolarów rocznie.

Nie osiągnięto natomiast kompromisu (a zatem także nie podjęto przełomowych decyzji) w takich kwestiach, jak np. redukcja emisji pochodzących z lotnictwa i transportu morskiego (to ok. 5% globalnych emisji), czy kwestie transferu technologii (państwa mniej rozwinięte domagają się większej dostępności do zielonych technologii, na co państwa rozwinięte - w tym Unia Europejska - nie chcą się zgodzić).

W jednym z wpisów na blogu napisałeś, że „z punktu widzenia Polski szczyt klimatyczny w Doha można uznać jako jeden z momentów przełomowych", gdyż zaczęliśmy być postrzegani przez inne państwa jako kraj bogaty i członek organizacji, z którą należy się liczyć - Unii Europejskiej. „To duży przywilej, ale także oczekiwania" - dodałeś. Czy możesz sprecyzować, jakie szanse i jakie zobowiązania wiążą się z tą nową rolą Polski?

Polska nie jest już krajem rozwijającym się, krajem postkomunistycznym czy krajem w okresie transformacji - jak kiedyś byliśmy określani. Owszem, dużo brakuje nam jeszcze do zachodniej Europy, ale w wielu sferach wyprzedziliśmy kilka krajów Europy Południowej i wygląda na to, że ten trend się utrzyma. Jesteśmy członkiem klubu państw zamożnych z relatywnie silną gospodarką i stabilnym systemem politycznym. Nie twierdzę, że w Polsce jest świetnie, ale musimy widzieć rzeczy w perspektywie - według ONZ-owskiego wskaźnika rozwoju społecznego (HDI) jesteśmy 38 najbardziej rozwiniętym państwem na świecie.

Jednym z elementów bycia w klubie państw wysokorozwiniętych i prowadzenia aktywnej polityki w zakresie współpracy rozwojowej, jest prowadzenie proaktywnej, a nie reaktywnej polityki klimatycznej. Zmiany klimatu będą największym wyzwaniem rozwojowym XXI wieku, ponieważ ich skutki (susze, zalewanie wysp, migracje klimatyczne, anomalie pogodowe) dotkną w główniej mierze kraje najbiedniejsze. Jeśli nie będziemy w stanie wdrożyć zrównoważonego planu redukcji emisji, pieniądze, które przekazujemy na rozwój krajom najmniej rozwiniętym, będą pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.

Druga sprawa to to, że jako państwo członkowskie Unii Europejskiej nie jesteśmy doskonale suwerenni, przyjęliśmy na siebie pewne zobowiązania i bierzemy odpowiedzialność za współtworzenie wspólnej polityki, w tym polityki klimatycznej. Tutaj nasz interes jest bardzo rozbieżny z interesem Europy Zachodniej, w której kwestie związane z klimatem mają, po pierwsze, dużo większe znaczenie niż u nas, a po drugie są dużo luźniej związane z polityką energetyczną. Dodatkowym czynnikiem komplikującym rolę Polski jest fakt, że tegoroczny szczyt odbędzie się w Warszawie, przyjmiemy więc na siebie rolę gospodarza - musimy być w stanie nie tylko reprezentować Polskie interesy, ale także pokazać się jako lider, który potrafi mediować między stanowiskami różnych państw i doprowadzić do tego, że negocjacje posuną się do przodu.

 artur5.jpg
"Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project"

 No właśnie, porozmawiajmy chwilę o tegorocznej konferencji klimatycznej. Jaka jest rola Polski jako gospodarza tej imprezy? Czy to funkcja bardziej reprezentacyjna czy możemy na tym coś zyskać?

Ministerstwo Środowiska już zapowiedziało, że zamierza zyskać wiele na tym szczycie - po pierwsze, bycie gospodarzem szczytu ma wzmocnić nasze stanowisko negocjacyjne wewnątrz Unii. Europejska polityka klimatyczna jest dla Polski dużo większym problemem niż ta prowadzona przez ONZ (UNFCCC) i wzmocnienie pozycji w tej drugiej mogłoby korzystnie wpłynąć na zwiększenie roli Polski w negocjacjach w sprawie klimatu w Unii. Po drugie, ma to być duże wydarzenie promocyjne i turystyczne, największe od czasów Euro 2012. Na konferencje klimatyczne przyjeżdża kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy delegatów i obserwatorów z całego świata.

Jednak, jak już wspomniałem, Polska znajdzie się w trudnej, podwójnej roli. Z jednej strony, ponieważ jej gospodarka opiera się na węglu, na pewno będzie negocjować zachowawczo i oczekiwać większych zobowiązań od krajów takich jak USA, Indie, Chiny czy Brazylia. Z drugiej, dla polskiej prezydencji wizerunkowo ważne będzie, żeby szczyt został uznany za sukces na forum międzynarodowym - zarówno pod względem organizacyjnym, jak i merytorycznym. Przychylne opinie w prasie międzynarodowej byłyby świetną promocją Polski jako lidera międzynarodowych negocjacji i Warszawy jako gospodarza szczytu.

Równie ważny będzie też odbiór szczytu klimatycznego w polskim społeczeństwie, które - choć popiera walkę z globalnym ociepleniem - w większości uznaje konieczność redukcji emisji CO2 za narzucone przez UE ograniczenia, które mogą zmniejszyć naszą konkurencyjność i spowolnić wzrost gospodarczy. Dodatkowo koszty organizacji szczytu klimatycznego są spore i mogą wynieść od kilkudziesięciu do kilkuset milionów złotych – dlatego ważne jest, aby przekonać społeczeństwo, że warto te koszty ponieść.

Polska będzie więc potrzebowała jakiegoś postępu w negocjacjach klimatycznych, aby przedstawić je - zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie - jako sukces. Niestety, w chwili obecnej negocjacje są tak dalekie od zakończenia, że nie wiadomo, co mogłoby być takim małym sukcesem w 2013 roku.

 Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project
Zdjęcie pochodzi z zasobów Adopt a Negotiator Project

 

Artur Wieczorek jest trenerem i konsultantem specjalizującym się w tematyce edukacji rozwojowej i problematyce zrównoważonego rozwoju. Pracuje jako asystent ds. komunikacji w Biurze Projektowym Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) w Polsce. Www:arturwieczorek.pl, Twitter:@artur_wieczorek.

Rozmawiał Ryszard Wołosiuk

Źródło:
xtech

Komentarze (0)

Możesz być pierwszą osobą, która skomentuje tę wiadomość. Wystarczy, że skorzystasz z formularza poniżej.

Wystąpiły błędy. Prosimy poprawić formularz i spróbować ponownie.
Twój komentarz :

Czytaj także