
W Niemczech coraz głośniej mówi się o zbyt wysokich kosztach OZE. Z pieniędzy podatników w tym roku Berlin wpompował 20 mld euro w dotowanie produkcji zielonej energii. Wielkość dotacji ma zaś jeszcze wzrosnąć.
Przez Niemcy przetacza się dyskusja nad ogromnymi kosztami wspierania odnawialnych źródeł energii. Niemcy byli w szoku pod koniec zeszłego roku gdy dowiedzieli się, że rząd wyda 20 mld euro na wsparcie OZE w 2013 r. Obecnie nasi zachodni sąsiedzi dokładają 5,3 eurocenta do 1 kWh energii wyprodukowanej z OZE. Rząd w Berlinie już planuje podniesienie wysokości dotacji do poziomu 6,3 – 6,5 eurocenta za 1 kWh. - W tym roku konsumenci muszą wydać na prąd z elektrowni słonecznych, wiatrowych i biogazowych ponad 20 miliardów euro, podczas gdy jego cena rynkowa ledwie przekracza trzy miliardy. Jeśli natomiast uwzględnić straty uboczne czy późniejsze koszty, jakie dla systemu oznacza niezaplanowana odpowiednio rozbudowa elektrowni ekologicznych, prąd nie jest wart nawet i tej ceny – czytamy na łamach „Der Spiegel".
„Der Spiegel" wskazuje na liczne absurdy prowadzonej polityki rozbudowy OZE. Jako przykład podaje otwartą niedawno z wielką pompą morską farmę wiatrową u wybrzeży Borkum. Wiatraki już stoją, obracają się, ale nie są podłączone do krajowej sieci energetycznej. Okablowanie będzie gotowe dopiero w przyszłym roku. Dodatkowo do każdej kWh wyprodukowanej w morskiej farmie rząd dopłaca 19 eurocentów – o połowę więcej niż do takiej samej energii produkowanej przez lądowe siłownie wiatrowe. Kolejnym problemem jest to, że produkowanie energii przez panele fotowoltaiczne i wiatraki jest uzależnione od pogody. Gdy nie produkowana jest energii z OZE, brakującą energię muszą wytworzyć stare elektrownie węglowe. Efekt jest taki, że niemiecka energetyka zamiast zmniejszać emisję CO2, właśnie ją zwiększyła.
Innym problemem jest zjawisko ubóstwa energetycznego. Niemiecki Caritas wskazuje, że w Niemczech ponad 300 tys. gospodarstw domowych odcięto prąd gdyż nie stać ich było na zapłacenie rachunków. Tymczasem rząd planuje wprowadzenie kolejnych opłat i podatków, z których dochód ma pójść na wsparcie OZE. Niemcy postanowiły zrezygnować z energetyki atomowej i oprzeć swoją energetykę na OZE. Mają przy tym ambitny plan by do 2050 r. pozyskiwać 80 proc. energii ze źródeł odnawialnych. Zachęcały ich do tego liczne analizy, które mówiły o tym, że subwencje do produkcji zielonej energii nie przekroczą poziomu 36 euro za 1 MWh. Okazało się jednak, że te wyliczenia były błędne.
(Bar)
Kategoria wiadomości:
Z życia branży
- Źródło:
- spiegel.de

Komentarze (3)
Czytaj także
-
Co zrobić aby nie walczyć już z wiatrakami?
Powszechne zainteresowanie odnawialnymi źródłami energii w Polsce nabiera tempa. Ostatnimi czasy prym w tej kategorii projektów zaczyna wieść...
-
Kilka powodów, by zainwestować w magazyn energii
Wysokie ceny prądu, zmiany w systemie rozliczeń prosumentów i coraz większa dostępność technologii sprawiają, że magazyny energii cieszą się...
-
-
-
-
ted
A jak to wygląda u nas ?
siwak
No cóż, jeżeli uzasadnione są podejrzenia "kertoga" o znacznie większej kwocie odprowadzanych podatków (w tym VAT) niż przyznanych dotacjach to oznacza, że odbiorca energii jest dodatkowo obciążany tymi podatkami... Mechanizm ten jest genialny w swej prostocie: dotować produkt/usługę, a jednocześnie pozwolić tak ustawić jej cenę, aby podatki od niej przekroczyły dotację... Bankierzy z Lehman Brothers to były cieniasy, że nie wykorzystały okazji do dodatkowego nabcia sobie kabzy przy pomocy OZE...
kertog
Ha, pytanie ilu pracowników zatrudniają firmy OZE( więcej niż motoryzacyjne), ile vatu i podatków odprowadzają ? Podejrzewam że znacznie więcej niż 20 mld i bilans na pewno jest dla OZE pozytywny. A wzrost konsumpcji węgla panie (Bar) nie jest związany z OZE tylko z zamknięciem elektrowni atomowych.