Miejska gleba nadaje się do uprawy

Miejskie uprawy w ostatnich latach bardzo zyskały na popularności

Naukowcy z Kansas State University (KSU) twierdzą, że o ile ogrodnicy będą przestrzegać kilku prostych reguł, rośliny uprawiane w zanieczyszczonych glebach miejskich nie będą stanowić ryzyka dla zdrowia. Wystarczy przebadać wcześniej glebę lub ją odpowiednio nawozić.

Od kilku lat ogrodnictwo miejskie w miastach państw zachodnich przeżywa wyraźny renesans. Według szacunków amerykańskiego ministerstwa rolnictwa z 2012 r., miejskie i podmiejskie ogródki są źródłem ok. 15% produktów żywnościowych. Pozwalają też zagospodarować ziemię niewykorzystaną w inny sposób.

Ganga Hettiarachchi, ekspert w dziedzinie gleby i chemii środowiskowej, wraz z zespołem przebadała miejskie ogrody z 7 miast USA. Najczęściej występującą w ziemi szkodliwą substancją okazał się ołów; zdarzało się także podwyższone stężenie arszeniku, cynku czy wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych.

Jednak wyhodowane w miastach rośliny zawierały znikome ilości tych związków. Najczęściej znajdowano je w roślinach korzeniowych - marchwi, buraku i rzodkiewce. Aby jednak odczuć negatywne dla zdrowia skutki konsumenci musieliby je jeść każdego dnia przez całe życie.

W przypadku roślin, których spożywanymi częściami są liście i owoce, największym problemem jest osadzający się na ich powierzchni pył. Wystarczy jednak umyć rośliny przez spożyciem, aby usunąć szkodliwe substancje.

Autorzy badania zalecają też, by przed rozpoczęciem uprawy zbadać odczyn ziemi i ewentualnie zneutralizować ją, aby nie była kwaśna. Istotne jest także stosowanie odpowiedniego nawożenia, ponieważ kiedy roślinom nie brakuje związków odżywczych, nie pobierają innych składników. Warto też dodawać materię organiczną, np. kompost, nawóz czy torf, które rozcieńczą miejską glebę i zmniejszą stężenie związków szkodliwych.

(mk)